Pora wracać do samochodu
Obowiązkowo trzeba było uwiecznić nasze wizerunki przy tabliczce z nazwą szczytu Veľký Rozsutec oraz złożenie podpisu w już mocno zniszczonym zeszycie, który pełni role „księgi gości”. Jeśli ktoś będzie wybierał się w tamte strony, warto zabrać nowy zeszyt. Ze szczytu schodziliśmy do granicy lasu w znikomej już jasności. Czekało nas jeszcze rozważenie trasy powrotnej. Postanowiliśmy wrócić innym szlakiem, gdyż droga jaką weszliśmy na szczyt była problematyczna. O ile za dnia trasa nie była aż tak trudna, o tyle w ciemnościach, stała się bardzo niebezpieczna. Śliskie drabinki i oblodzenia nie ułatwiały by zejścia. Po drodze rozbiła mi się czołówka, została tylko ręczna halogenowa latarka.
Podsumowanie wejścia na szczyt
Teraz kilka słów co do trudności na szlaku. Obrana przez nas trasa nie była zbyt wymagająca technicznie. Wszystko zależało od warunków pogodowych. Zimą w górach można spodziewać się gwałtownych zmian pogody, wiec tak naprawdę trudność trasy może być zmienna. Opady śniegu, mgły, nieprzetarte szlaki utrudniają nie tylko wejście, ale szczególnie zejście.
Niezbędny ekwipunek
Na zimowe wejście w góry, trzeba być bardzo dobrze przygotowanym, raki i czekan to podstawa, które znacznie ułatwiają poruszanie się w terenie. Kolejnym ułatwieniem byłyby rakiety, które umożliwiają poruszanie się w świeżo opadniętym śniegu. Warto również sprawdzić poziom zagrożenia lawinowego na danym odcinku. Dużym minusem w górach jest silny wiatr, który nie tylko powoduje wzbicie się śniegu w górę, co utrudnia widoczność, ale i powoduje ochłodzenie organizmu. Rękawice i dobrze dobrane skarpety to podstawa. Najlepiej wystrzegać się długiego przebywania bez rękawic, np. podczas robienia zdjęć, warto zainwestować np. w mały statyw lub kijek do selfie. Zejście łańcuchami w stronę przełęczy między Stohem, a Wielkim Rozsutcem trzeba wykonywać powoli.
Zawsze trzeba uważać
W jednym miejscu źle wbity przeze mnie rak spowodował osunięcie nogi i zjazd na łańcuchu przez co obiłem sobie tyłek o skałę. Bardzo ważny jest czas rozpoczęcia trasy. My wybraliśmy się zdecydowanie za późno. Nieodzownym elementem ekwipunku powinny być latarki-czołówki oraz ręczne, które w przypadku zapadnięcia zmroku są niezbędne. Już na dierach trzeba być bardzo ostrożnym, ponieważ same drabinki mogą być oblodzone i dodatkowo przykryte śniegiem, co utrudnia stawianie stóp. Na trasie na Dierach jest jedno miejsce (obchodzenie rzeki nad skarpą po prawej stronie) gdzie ułatwieniem jest drut. Tam trzeba szczególnie uważać. Teoretycznie ten odcinek powinno pokonywać się w rakach, ale jeśli nie ma zupełnego oblodzenia, to lepiej je zdjąć.
Inne opcje wejścia
W zależności od warunków można rozważyć inną trasę, zamiast Dierami, można zacząć od Stefanowej gdzie wychodzi się na Horné diery. Podsumowując, polecam trasę każdemu, zwłaszcza zimą, gdzie trudności trasy rekompensuje wspaniały widok i niezapomniane wrażenia.
na podstawie tekstu Tomasza Wawaka opracowała: Anna Kilanowska (2018)
Uwielbiam odkrywać miejsca, w których nie byłem. Chodzę po górach i podróżuję. Interesuje mnie historia, sport oraz etnografia. Zajmuję się także genealogią rodzinną.
Leave a Comment