Listopadowy wschód słońca

Nic tak nie odrywa od rzeczywistości jak górska wędrówka. Wtedy człowiek skupia się na swoim bezpieczeństwie, na marszu i na niezapomnianych widokach. Dobrze jest wtedy wstać wcześniej i wybrać się na górski szlak, aby przywitać dzień inaczej niż zwykle, czyli z buzią na poduszce i ryczącym budzikiem proszącym się o lot przez okno 😉

Listopadowy wschód na Wielkiej Rycerzowej

Popularnym miejscem na przeżycie wschodu słońca w górach jest w Beskidach m.in. Babia Góra (słow. Babia hora, węg. Babia-Gura, niem. Weiberberg, 1725 m n.p.m.), ale chyba lepiej od czasu do czasu pójść tam, gdzie nie będzie tłumów, a widoki będą równie malownicze. Wybrałam się zatem na Wielką Rycerzową (słow. Rycierova hora, 1226 m n.p.m.) w Beskidzie Żywieckim.

Wędrówkę zaczęliśmy na parkingu za kościołem w Soblówce, gdzie umówiłam się z kilkoma osobami na wspólne wyjście na ten szczyt. Było oczywiście jeszcze ciemno i drogę wskazywało nam światło latarek czołowych. Poruszaliśmy się zielonym szlakiem. W zależności od czasu, jaki pozostał do wschodu słońca trzeba dostosować marsz. Tylko kilka przerw na złapanie oddechu i zaczekanie na idących wolniej. Powoli robiło się coraz jaśniej, choć słoneczka jeszcze nie było widać.

tatry

Przygotowanie się na spektakl

Przy schronisku na Wielkiej Rycerzowej skręciliśmy w prawo na halę i usiedliśmy pod krzyżem z przygotowanymi aparatami. Zaczął się na naszych oczach odgrywać wspaniały spektakl. W pewnej chwili wyłoniły się Tatry oraz Babia Góra, gdzie z pewnością nie brakowało ludzi, którzy również czekali na pierwsze promienie słońca. Minęło jeszcze kilka chwil i naszym oczom ukazało się powoli wschodzące słońce za ostrymi szczytami w zaśnieżonych Tatrach.

widok

Niesamowite wrażenia

Słońce, Tatry, inwersja światła z wystającymi wzniesieniami gór niczym wyspy, a w dole schronisko i las. To był najcudowniejszy widok, jaki miałam okazję doświadczyć w górach – wschód słońca. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, aby wybrać w domu te najlepsze. Koło Bacówki PTTK, gdzie wypiliśmy sobie kawę zrobioną na turystycznej kuchence ruszyliśmy w drogę powrotną. Na parking udaliśmy się dla odmiany czarnym szlakiem. Mróz lekko trzymał, pięknie zdobiąc szronem listopadową roślinność, a między drzewami przebijały się mocne promienie słońca i aż żal było wracać. Takie nocne wycieczki warto jest powtarzać nie jeden raz, ćwiczyć kondycję, hartować zdrowie i umysł oraz cieszyć się każdą chwilą na łonie dzikiej przyrody.

Monika

Słowacja

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Prosze wpisz swój komentarz!
Proszę podaj swoje imię/nick

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.